Jacek Barzycki
Odkąd sięgam pamięcią, „wzbudzałem się” pod wpływem dźwięków i wzbudzam się nadal. Muzyka mnie uszczęśliwia, jest po prostu częścią mnie. Zanim poszedłem do szkoły, znałem melodie z radia i z pocztówek dźwiękowych, które były w moim rodzinnym domu. Jednocześnie z nauką pisania w podstawówce uczyłem się grać na fortepianie w szkole muzycznej. Podążanie za muzyką to dla mnie oczywisty wybór, tak jak to, że będę również pisał. Moja mama była polonistką i wszystko w naszym domu zostało podporządkowane literaturze i muzyce. Nie wybrałem jednak kariery pianisty. Młodzieńczy bunt sprawił, że wybrałem muzykę rockową, gitarę elektryczną i mikrofon. Pierwszy zespół muzyczny założyłem w wieku 16 lat i pozwoliłem by ta pasja rozwijała się we mnie. W latach 90 byłem wokalistą i liderem zespołu Gdzie Cikwiaty. To wspaniała przygoda, która zaowocowała zwycięstwem w konkursie Marlboro Rock In’94 i kontraktem płytowym. Pamiętam moment, kiedy obudziłem się na 30 piętrze hotelu Forum (obecnie Novotel) w Warszawie. Był to poranek po zwycięskim wieczorze. Spojrzałem wtedy na Warszawę u moich stóp. To było oczywiście złudzenie, ale pozwoliło mi ono zrozumieć, że odniosłem sukces robiąc to co kocham. W ciągu 20 lat pracy z zespołem wspólnie nagraliśmy 4 albumy, na których znalazły się takie przeboje jak „Ciała Astralne” czy „Blisko nam do siebie”. Przez te dwie wspaniałe dekady zagraliśmy wraz z zespołem blisko 300 koncertów, stojąc na jednej scenie m.in. z takimi grupami jak: The Mission, Paradise Lost, Deus,The Residents, Kult, Hey, Myslovitz, Varius Manx, Edytą Bartosiewicz, czy Kasią Kowalską. Dziś jestem muzykiem, autorem tekstów i kompozytorem. Wciąż najistotniejsze jest wyrażanie w muzyce tego, co czuję. Każdą rzecz, pasaż, skalę można wyćwiczyć. Jednak najpiękniejsze, a zarazem najtrudniejsze jest wyrażanie siebie w słowach i dźwiękach jednocześnie, używając niebanalnych i nieoklepanych środków. Od niedawna prowadzę autorski projekt Barzycki.pl. Z gitarą nie rozstaję się praktycznie nigdy. Zwolniłem tempo i już nie gram koncertów. Teraz tworzę tylko w domowej pracowni, gdzie mogę podjąć wszystkie niezbędne role, nagrywając i montując ślady instrumentów i wokali. Moje życie to nie tylko muzyka, ale także wspaniała rodzina. Mam wielkie szczęście, że na swojej drodze spotkałem Wiesię, cudowną kobietę, z którą od blisko 30 lat dzielę życie. To ona mobilizuje mnie do działania. Jest moim najlepszym przyjacielem, recenzentem moich pomysłów muzycznych i pisanych przeze mnie wierszy, menadżerem moich zespołów, żoną i matką naszej córki. Od 10 lat toleruje pod naszym dachem intruza – chorobę – jest moim najbardziej wyrozumiałym sojusznikiem.
Jacek Barzycki,
P.S. Mam SM
Piosenka „Wszystko mi wolno” jest pierwszym utworem, który zrobiłem w momencie, kiedy dowiedziałem się o chorobie, myślałem, że już nigdy nie będę grał z żadnym zespołem, że to już mam za sobą. Pomyślałem, że paradoksalnie właśnie teraz naprawdę jestem wolny – rzeczywiście stałem na jakimś rogu, patrzyłem na spieszący się donikąd świat i czułem, że już nic nie muszę. Po diagnozie pierwszą niemal rzeczą, którą musiałem przyjąć do wiadomości, była konieczność zwolnienia tempa życia. W moim przypadku, taka zmiana jest konieczna do opanowania chaosu, który pojawia się w systemie nerwowym z powodu nadmiaru bodźców wewnętrznych (kiedy mielina jest zaatakowana) i zewnętrznych. Paradoksalnie, umiejętność radzenia sobie ze stresem, a kiedyś z estradową tremą, bardzo mi w tym pomaga. Niestety, występuję bardzo rzadko. Zawsze dużo wymagałem przede wszystkim od siebie, ale i od zespołu – w sensie wykonania, brzmienia itd. Obecnie nie jestem w stanie tyle ćwiczyć i koncertować, ale mam przekonanie, że nie powiedziałem w tej sprawie ostatniego słowa. Moje muzyczne poczynania śledzić można na stronach www.gdziecikwiaty.barzycki.pl oraz www.barzycki.pl.
„Gorąca Linia” – utwór nagrodzony na festiwalu Integracja Ty i Ja w 2006 r.